Sala Wejściowa

Uczeń Ravenclawu

-Wingardium Leviosa - powiedziałam i wielka kula, którą zrobiłam ze śniegu poleciała w stronę Rox i Bell miażdżąc ich tarczę
-Ha! - krzyknęłam i podbiegłam do dziewczyn otrzepując się ze śniegu.

-Cóż, więc jesteśmy - zdjął swoje czerwono-czarne rekawiczki i szal, po czym zaczął pocierać rękoma - Tutaj już na pewno jesteśmy bezpieczni - ponownie się zaśmiał. Było mu zimno i wszystko go bolało, jednak nie dał tego po sobie poznać.

Uczeń Hufflepuffu

-Chyba od razu pójdę spać-uśmiechnęłam się-Do widzenia-powiedziałam i poszłam w stronę piwnicy podtrzymując się ściany. W głowie kłębiły mi się różne myśli, jakby one dalej panikowały.

-Więc dobranoc - odprowadził ją wzrokiem, po czym udał się do swojego gabinetu. Teraz dopiero zorientował się, że krawi.

Upomnienie 1/5: nieprzestrzeganie 4 punktu regulaminu ogólnego.

Lena popchnęła ogromne drzwi i znalazła się w Sali Wejściowej. Po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Rozejrzała się i zrobiła parę kroków do przodu. Stukot walizki rozległ się echem po pustym korytarzu. Słyszała odległy gwar rozmów. Mocniej złapała za uchwyt walizki i ruszyła przed siebie. Miała wrażenie, że zaraz wpadnie na kogoś, kto będzie maszerował zza rogu. Zatrzymała się i odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki włosów. Nadal pusto. Zastanawiała się, kto będzie pierwszą osobą, którą będzie miała okazję poznać..

Uczeń Hufflepuffu

Cass biegała po zamku, szukąjąc walizki. Ciemny korytarz był oświetlany tylko kilkoma świeczkami, a Cass zapomniała swojej pochodni. Panowała noc. Była na siebie totalnie wściekła. Jak mogła nie pamiętać? Zatrzymała się na chwile i rozejrzała. Skręciła w prawo, ponownie biegnąć. Czuła swój przyspieszony oddech. Nagle wpadła na kogoś, upadając na podłogę. Skrzywiła się. Na niej wylądowała walizka, a jej właściciel również leżał na podłodze. Syknęła cicho, przeklinając pod nosem.

Nie minęło parę sekund, a Lena znalazła się na podłodze. Dookoła panował mrok. Po omacku udało jej się wstać, mrucząc coś pod nosem. Wbiła wzrok w ciemność, by dojrzeć, kto był sprawcę tego nieszczęśliwego wypadku. Pomasowała skronie, czuła pulsujący ból. *Ciekawy początek..*- pomyślała po czym próbowała podać dłoń osobie leżącej na podłodze.

Uczeń Hufflepuffu

Jęknęła z niezadowolenia, wyciągając różdżkę na przód. Wszystko ją bolało. A jak na złość nie było tu żadnej świecy
- Lumos, na merlina! - warknęła, kierując wiązkę światła. Uniosła głowę, rozmasowując ją wolną ręką. - Nowa? - spytała cicho.

Przyjrzała się uważnie dziewczynie.
-Tak, nowa.- odpowiedziała chwytając walizkę i masując sobie czoło. Mimo wszystko, ta sytuacja wydawała jej się dość zabawna.
Chwyciła różdżkę i wyciągnęła ją przed siebie.
-Lumos.- powiedziała po czym skierowała strumyczek światła na korytarz biegnący przed nimi.

Uczeń Hufflepuffu

- Przepraszam, troszkę po omacku biegłam. - rzekła, czując jak ciężka walizka znika z jej brzucha. - O dzięki Ci. Cieszę się, że nie jedyna miałam tak ciężki bagaż! - zaśmiała się, ogarniając włosy za ucho. Wyciągnęła dłoń do nieznajomej - Cass. Gdzie Cię przydzielili?

Uścisnęła jej dłoń.
-Lena. Z tego co mi wiadomo, to jestem Krukonką.- uśmiechnęła się.
-A co do bagażu, no cóż, lepiej zabrać za dużo niż za mało.- dodała siłując się z walizkę. W końcu udało jej się rozsunąć uchwyt. Skierowała różdżkę w stronę pobliskich schodów.

Uczeń Hufflepuffu

- Święta prawda. - rzekła, słysząc wzmiankę o ilości bagażu. Spojrzała krytycznie jak dziewczyna się z nim siłuje - Wiesz... jak zostawisz bagaż i zawołasz skrzata, to sam powinien się nim zająć- powiedziała, uśmiechając się pokrzepiająco. Zobaczyła plakietkę na walizce z nazwiskiem dziewczyny - Carter? - przeczytała głośno- To nazwisko jest mi znajome...

-Dobrze wiedzieć.- puściła walizkę, a chwilę później, zgodnie ze słowami dziewczyny pojawił się skrzat i zabrał ją.
-Znane? Nie słyszałam, żeby ktoś z mojej rodziny obecnie się uczył w tej szkole.- odparła zaskoczona.

Uczeń Hufflepuffu

- W szkole bynajmniej nie... Ale... - zamyśliła się na chwilę, patrząc na nikły płomień świeczki skrzata. Jej rodzicie wspominali o aurorach, którzy zaatakowali ich we Francji.- Czy Twoi rodzicie pracują dla Ministerstwa?- uniosła brew, spoglądając na Lenę.

-Tak, pracują.- powiedziała przyglądając jej się podejrzliwie. -Dlaczego pytasz? Jak brzmi Twoje nazwisko, może rodzice coś wspominali.- odprowadziła wzrokiem skrzata.